Data publikacji: 2019-10-15
Oryginalny tytuł wiadomości prasowej: Zobacz, jak trenują mistrzowie Le Mans. Symulator Toyoty od środka
Kategoria: LIFESTYLE, Motoryzacja
Życie współczesnego kierowcy wyścigowego to nie tylko rywalizacja kierownicą najbardziej zaawansowanych samochodów na światowych torach i wielka popularność.
Życie współczesnego kierowcy wyścigowego to nie tylko rywalizacja kierownicą najbardziej zaawansowanych samochodów na światowych torach i wielka popularność. To przede wszystkim długie godziny intensywnych treningów i to spędzane nie tylko na gładkim asfalcie. W szlifowaniu umiejętności najlepszym zawodnikom pomaga dzisiaj zaawansowana elektronika. Przyglądamy się symulatorowi zespołu Toyota Gazoo Racing WEC, na którym trenują zwycięzcy dwóch ostatnich edycji legendarnego wyścigu Le Mans 24h.
Oszczędność czasu
„W motorsporcie na wysokim poziomie czas przeznaczony na testy jest mocno ograniczony. Symulator wyścigowy jest więc dobrym sposobem na oszczędzenie cennego czasu przeznaczonego na próby torowe, przy jednoczesnym porządnym przygotowywaniu się do faktycznych wyścigów” – mówi Marvin Struijk odpowiedzialny za wirtualne stanowisko testowe zespołu Toyota Gazoo Racing WEC w siedzibie Toyota Motorsport GmbH w Kolonii.
Aby symulator spełniał swoje zadanie, musi jak najlepiej odwzorowywać zachowanie prawdziwego samochodu i działanie stosowanych w nim układów.
Dla przykładu wirtualny system telemetryczny został tak opracowany, by całkowicie odpowiadał temu obecnemu w prawdziwym aucie wyścigowym, zarówno pod względem konfiguracji, jak i sposobu dostarczania informacji.
Ale troska o detale sięga dużo dalej. „Mamy również laserowe skany powierzchni torów, które analizujemy, a pozyskane dane wprowadzamy do naszego symulatora. W ten sposób możemy uchwycić zachowanie kół i odwzorować siły działające na samochód za pomocą ruchomej platformy, która daje kierowcy wrażenie prowadzenia prawdziwego auta na prawdziwym torze” – dodaje Struijk.
Komputery i 20 konsol PlayStation
Aby wprowadzić wirtualny prototyp w ruch potrzeba niemałej mocy obliczeniowej. Ilość sprzętu potrzebnego do przeprowadzenia symulacji jest jednak zależna od aktualnego ustawienia symulatora.
W czasie niedawnych prób, w których brał udział brytyjski kierowca Tom Ingram, specjaliści z Toyoty zaprzęgli do pracy pięć projektorów, a każdy z nich był obsługiwany przez oddzielny komputer, odpowiedzialny za renderowanie grafiki. Nad działaniem wszystkich czuwała natomiast jeszcze jedna, centralna jednostka. A na tym lista sprzętu się nie kończy. W Kolonii Toyota dysponuje jeszcze kilkoma komputerami, które zbierają potrzebne dane i informacje o powstających problemach. Zaś na szczycie stoi jedna, duża jednostka odpowiedzialna na symulowanie modelu auta w czasie rzeczywistym. Wirtualny pojazd również jest dziełem inżynierów Toyoty.
„Gdybym miał stworzyć porównanie do zwykłego świata, to myślę, że mamy łącznie około 10 całkiem mocnych komputerów odpowiadających za pracę całego symulatora. Każdy z nich ma moc obliczeniową w zakresie renderowania grafiki jak dwie konsole PlayStation. Więc mamy tutaj moc obliczeniową na poziomie 20 konsol PlayStation” – ocenia Marvin Struijk.
To nie gra
Porównanie z konsolami do gier wideo jest bardzo obrazowe, lecz jazda wirtualnym bolidem Toyota TS050 Hybrid w niczym nie przypomina niedzielnej rozrywki na kanapie i przed ekranem telewizora. „Hamowanie jest bardzo trudne, jak w prawdziwym samochodzie, kierownica stawia duży opór, a widoczność jest nietypowa dla zwykłego kierowcy – siedzi się ze stopami na wysokości klatki piersiowej i patrzy przez szybę wielkości skrzynki na listy, więc trzeba do tego przywyknąć i zapamiętać tor” – mówi opiekun symulatora Toyoty.
Sprzęt jest wykorzystywany również do testowania czarnych scenariuszy – awarii w czasie wyścigów. Marvin Struijk i jego zespół mają ich wiele w zanadrzu. Najbardziej przydają się przed wyjątkowo wymagającym wyścigiem Le Mans 24h. „W czasie dwóch tygodni intensywnych treningów symulujemy takie usterki jak przebicie opony, problemy z silnikiem czy skrzynią biegów” – mówi. Symulator pozwala także uczyć się na własnych błędach. „A jeśli coś nowego wydarzy się w czasie prawdziwego wyścigu, dodajemy to do naszego programu treningowego przed kolejnym startem” – dodaje.
Intensywne treningi na symulatorach są bardzo istotnym elementem rozwoju współczesnych kierowców i zespołów wyścigowych. Struijk nie ma wątpliwości, że przynoszą wymierne korzyści. „Myślę, że symulator zdecydowanie sprawia, że kierowca staje się szybszy. Nie tylko pozwala mu lepiej poznać samochód, ale także jego wyposażenie, które staje się coraz bardziej zaawansowane, szczególnie w seriach takich jak WEC” – podsumowuje członek ekipy Toyota Gazoo Racing.
źródło: Biuro Prasowe
Załączniki:
Hashtagi: #LIFESTYLE #Motoryzacja