Data publikacji: 2018-03-28
Oryginalny tytuł wiadomości prasowej: Złodzieje kradną samochody po to, żeby je pociąć
Kategoria: LIFESTYLE, Motoryzacja
Kradzione pojazdy rzadko trafiają na rynek w całości – najczęściej są rozbierane i w kawałkach „lądują” na portalach aukcyjnych, giełdach i w warsztatach samochodowych.
Kradzione pojazdy rzadko trafiają na rynek w całości – najczęściej są rozbierane i w kawałkach „lądują” na portalach aukcyjnych, giełdach i w warsztatach samochodowych.
Szajki złodziei samochodów działają niczym idealnie naoliwiona maszyna. Tworzą je osoby odpowiedzialne za włamywanie się do aut, podrabianie dokumentów, przebijanie numerów nadwozia i przygotowanie pojazdu do nowego życia. To, co stanie się z samochodem po kradzieży, zależy od kilku czynników.
Jeżeli grupa przestępcza zajmuje się demontażem samochodów, to tzw. brudasi czyli mechanicy i blacharze, rozkładają auta na czynniki pierwsze. Zdejmują z zawiasów drzwi, pokrywę silnika i klapę bagażnika, odkręcają koła, usuwają szyby, wyjmują silnik i jego podzespoły, a także elementy zawieszenia i napędu – w sumie wszystko, co da się wykręcić i odkręcić. Gdy z pojazdu zostaje szkielet, elementy, które w przyszłości mogą posłużyć za reperaturki (części blacharskiej służące odratowaniu jakiegoś większego fragmentu nadwozia, np. kawałki nadkola) są wycinane i również trafiają do sprzedaży.
Ile czasu trwa rozbiórka auta? Bardzo krótko. Bywa, że niespełna dobę od kradzieży samochód przestaje być samochodem.
– Złodziejom zależy na czasie. Z jednej strony nie chcą przetrzymywać pojazdów w całości, bo w takiej formie łatwiej mogą zostać one zidentyfikowane przez policję, a z drugiej starają się uniknąć namierzenia przez coraz częściej stosowane systemy monitoringu GPS i tnąc auta szukają jednocześnie modułów lokalizacyjnych, aby je zniszczyć – wyjaśnia Cezary Ezman R&D manager w firmie Gannet Guard Systems. Jego zdaniem warto jest zainwestować w system monitoringu radiowego, który nie dość, że jest odporny na powszechnie stosowane przez złodziei zagłuszarki sygnału GPS/GSM, to jeszcze pozawala błyskawicznie namierzyć pojazd z dokładnością do kliku centymetrów. – 98 proc. skradzionych samochodów lokalizujemy w ciągu 24 godzin od zgłoszenia ich zaginięcia – mówi Cezary Ezman.
– Wielokrotnie przy okazji odnajdowania pojazdów zabezpieczonych przez nasz system monitoringu radiowego natrafialiśmy na inne, pocięte już auta. Jakiś czas temu, podczas akcji poszukiwawczej dotyczącej innego pojazdu, udało się zatrzymać na gorącym uczynku dwóch przestępców rozbierających skradzioną kilkanaście godzin wcześniej Toyotę Land Cruiser – mówi Cezary Ezman.
Jak zauważają specjaliści z Gannet Guard Systems, dziuple zwykle nie przypominają klasycznych warsztatów samochodowych. Trudno doszukiwać się tam podnośników hydraulicznych czy kanałów, w których łatwiej dokonywać jest prac rozbiórkowych. – Dziuplami najczęściej zostają nieduże garaże czy budynki gospodarskie. Przestępcy rozbierają w nich auta przy pomocy prymitywnych narzędzi – kluczy, szlifierek kątowych, przecinaków i brzeszczotów – po wcześniejszym podniesieniu z użyciem lewarków i ustawieniu na tzw. kobyłkach, czyli niedużych metalowych podstawkach – zauważa Mirosław Marianowski z Gannet Guard Systems. – Demontażu pojazdów dokonuje jedna, czasami dwie lub trzy osoby na raz. I nie zawsze przejmują się stanem części w trakcie rozbiórki – liczy się szybkość i sprawność działania. Elementy samochodów nie są składowane i magazynowane. Po rozbiórce odbiera je osoba objeżdżająca dziuple lub złodzieje sami dostarczają towar do kogoś, kto go upłynni. Najważniejsze z punktu widzenia amatorów cudzej własności jest to by, na terenie ich działalności znajdowało się jak najmniej dowodów. Dlatego też usuwają wszelkie znamiona umożliwiające identyfikację pojazdów, takie jak tabliczki znamionowe czy naklejki z numerem VIN oraz tłoczenia na elementach – podsumowuje Mirosław Marianowski.
źródło: Biuro Prasowe
Załączniki:
Hashtagi: #LIFESTYLE #Motoryzacja